Brytyjczyk Joseph McKay ma niecodzienną pracę. Sprząta sale, w których leżą osoby zakażone koronawirusem. Nierzadko musi uprzątnąć miejsce po zmarłym pacjencie.
Joseph pracuje od godziny 15 do 22. Porządkuje sale pacjentów, wynosi śmieci, dba o czystość, sprząta po pacjentach, którzy ozdrowieli i wrócili do domu, jak i po zmarłych, którym nie udało się wyrwać ze szpon koronawirusa.
Zobacz: COVID-19 obecny u OZDROWIEŃCÓW! Puścili farbę o nowej DRODZE ZAKAŻENIA?
Pierwszego dnia o mały włos nie naruszył zasad bezpieczeństwa. Chciał ruszyć do pracy bez odzieży ochronnej. Pielęgniarki w porę zaopatrzyły go w fartuch, gogle i rękawice.
Pewnego dnia musiał posprzątać miejsce pacjenta, który umarł na koronawirusa. Zdradził, co dzieje się z rzeczami osobistymi takich osób.
“Kiedy sprzątałem szafkę jednego z pacjentów, znalazłem w niej książkę. Między strony wciśnięty był list do rodziny. Było w nim napisane: ‘Myślę, że to już koniec. Kocham Was’. Niestety, najbardziej zasmucające jest to, że wszystkie rzeczy osobiste osób, które zmarły na koronawirusa, są palone. Rodzina nigdy nie zobaczy tego listu” – przyznaje ze smutkiem Joseph McKay.
Dramatyczne, prawda? Słyszeliście o podobnych praktykach w Polsce?
Zobacz też: Powszechny insekt ROZNOSI COVID-19! Nie chodzi o kleszcza ani komara
Źródło: wiadomości.onet.pl
Źródło zdjęcia: Facebook
Komentarze
Komentarze