Gdy chcemy, by dziecko coś zrobiło, często posuwamy się do „grożenia”. Takie groźby nie muszą oznaczać niczego strasznego, najczęściej bowiem chodzi o pozbawienie pewnej przyjemności czy nagrody. Problem tylko, że taki „szantaż” nie działa. Ponadto nie tworzy wewnętrznej motywacji u dziecka.
Najczęściej „groźby” dotyczą sytuacji, gdy dziecko ma: posprzątać, zjeść coś zdrowego (obiad), zachować się odpowiednio (zgodnie z oczekiwaniami) w danej sytuacji, mycia zębów itp. I tak dzieci słyszą:
Jak nie zjesz obiadu, nie dostaniesz deseru.
Jeśli nie posprzątasz, nie włączę Ci bajki.
I tak dalej.
Takie i podobne słowa, choć zdarzają się wielu z nas, kiedy używane nieustannie, nie wpływają korzystnie na wewnętrzną motywację dziecka, jego zdrowie psychiczne i naszą relację z młodym człowiekiem.
Dlatego tak ważne jest, aby uczyć się powoli zatrzymywać w swojej złości i w impulsie groźby, a w spokojniejszych okolicznościach (gdy mamy więcej siły, chęci i zasobów) ćwiczyć nowe – bardziej konstruktywne komunikaty.
– radzi Magdalena Boćko-Mysiorska.
Warto jest więc powiedzieć coś, co skieruje uwagę dziecka na bardziej konstruktywne działanie. Możemy też mówić językiem korzyści.
I tak na przykład w kwestii sprzątania:
„Żebyśmy mogli się tu dalej bawić, musimy zrobić miejsce. Wolisz ułożyć książki na półce czy włożyć klocki do pudełka?”
A zachęcając do jedzenia obiadu:
„Po zupie możemy znaleźć przepis na deser i go zrobić. Co ty na to?”
Mówiąc w ten sposób, nawet jeśli nie osiągniemy natychmiastowego sukcesu, to z pewnością zmienimy atmosferę i ton rozmowy z dzieckiem.
Komentarze
Komentarze