Pewien ogrodnik ze Stanów Zjednoczonych zmarł w wyniku śmiertelnej infekcji, którą zaraził się od swojej doniczkowej rośliny – donosi Daily Star.
Lubił pracować w ogrodzie
82-letni mężczyzna, którego nazwiska nie ujawniono, lubił ogrodnictwo. Opiekując się jedną z roślin doniczkowych, zaraził się wolno żyjącymi amebami żyjącymi w glebie. Mikroorganizmy uwięzione w jego mózgu doprowadziły do jego upłynnienia. Mężczyzna przez dwa tygodnie odczuwał osłabienie, po czym trafił do szpitala. Lekarze wykonali skan mózgu i stwierdzili, że prawa część ciała pacjenta jest całkowicie sparaliżowana i doszło do silnego upośledzenia umysłowego. Mężczyzna później zmarł. Przypadek został opisany w „New England Journal of Medicine”.
Czytaj też: Koronawirus USZKADZA mózg? PRZERAŻAJĄCE wyniki badań!
Miał raka
Warto dodać, że pacjent miał w wywiadzie chłoniaka z limfocytów B (rodzaj raka krwi), ale choroba pozostawała w remisji przez ponad dziesięć lat.
Wolno żyjąca ameba jest śmiertelna dla ludzi. Powoduje rzadkie, ale poważne choroby. Większość przypadków nie jest diagnozowana, dopóki nie zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. Objawy infekcji obejmują bóle głowy, zaburzenia psychiczne, gorączkę, zawroty głowy i nudności, a czasem psychozę.
Wcześniej pisano, że w amerykańskim mieście Houston w Teksasie sześcioletnie dziecko zmarło z powodu infekcji rzadką amebą jedzącą mózg po zabawie w wodzie z miejskiego wodociągu. Lokalne władze poprosiły mieszkańców, aby nie pili miejskiej wody wodociągowej ani nie używali jej do niczego innego niż spłukiwanie toalet.
Źródło: „New England Journal of Medicine”
Zdjęcia: „New England Journal of Medicine”, Pixabay
Komentarze
Komentarze