Site icon Dziecko i Figura

Dlaczego Szwedzi nie boją się koronawirusa? SZOKUJĄCE słowa mieszkanki!

Szwedzi

Unsplash

Pandemia koronawirusa sprawiła, że na całym świecie ustanowiono surowe obostrzenia dotyczące przemieszczania się. Ale nie w Szwecji. Kraj ten, jak się okazuje, ma dosyć nietypowe podejście do koronawirusa…

Mieszkańcy żyją jak dawniej

Mimo iż na całym świecie toczy się właśnie nierówna walka z koronawirusem, Szwedzi sprawiają wrażenie, jakby wcale się go nie bali. Ich podejście do tego tematu wzbudza niemałą sensację. Otóż, Szwedzi nie tylko spacerują jak dawniej po ulicach, ale też posyłają swoje dzieci do szkoły i przedszkoli, a sami chodzą do pracy. Czynne są też wszelkiego typu puby, bary oraz restauracje…

Liberalne podejście do koronawirusa

Jak dotąd, jedyne poważne ograniczenie w Szwecji to zakaz organizacji publicznych imprez z udziałem powyżej 50 osób. Co warto podkreślić, w wielu miejscach jedynie rekomenduje się unikanie tłumów i zachowanie 1,5 m odstępu.

Premier Stefan Loevfen pytany przez dziennikarzy o „niezwykle liberalny” model strategii walki z koronawirusem stwierdził, że „opiera się on na odpowiedzialności jednostek”.

„Nie da się wszystkiego określić w przepisach ani zakazać” – zaznaczył.

Czytaj też: Kolejna PRZEPOWIEDNIA Jackowskiego! Tym razem chodzi o WARSZAWĘ!

Unsplash

Niepokojące statystyki

Niestety, w Szwecji cały czas przybywa nowych zakażeń i ofiar śmiertelnych choroby. Na chwilę obecną w kraju tym zachorowało ponad 9200 osób, a 807 zmarło. Czy rosnąca liczba przypadków śmiertelnych może doprowadzić do tego, że rząd podejmie decyzję o wprowadzeniu surowszych ograniczeń? Czas pokaże.

Wywiad z pisarką Katarzyną Tubylewicz

Przeczytajcie fragmenty wywiadu z Katarzyną Tubylewicz, która na co dzień mieszka w Szwecji.

Katarzyna Sielicka: Szwecja jest na ustach i pod obserwacją całego świata. Jako jedyny kraj nie wprowadziła ogromnych ograniczeń w związku z pandemią koronawirusa.

Katarzyna Tubylewicz: „To nie tak, że szwedzkie podejście do walki z wirusem jest naiwne albo że Szwedzi nic nie robią. W Szwecji od początku uważa się, że walka z wirusem powinna się opierać na idei wzajemnego zaufania państwa do obywateli i obywateli do państwa. Lepiej jest pewne rzeczy doradzać niż nakazywać, bo wtedy można liczyć na solidarność i odpowiedzialność społeczną. Główne decyzje podejmowane są nie przez polityków, tylko przez ekspertów. Kryzysem zarządzają epidemiolodzy z agencji Folkhälsomyndigheten. To odpowiednik polskiego sanepidu”.

Sugestie są skuteczniejsze niż metody, które stosuje cały świat?

„Szwedzcy epidemiolodzy uważają że lockdown – całkowite zamknięcie – to nie jest sposób na koronawirusa. Nie tylko Anders Tegnell, ale też inni epidemiolodzy i wirusolodzy podkreślają, że to nie jest wirus, który zniknie. On może z nami zostać przez rok, dwa lata. Do czasu, kiedy znajdzie się szczepionka. W Szwecji uważa się, że trzeba znaleźć taką metodę na walkę z nim, która nie zniszczy całkowicie tkanki społecznej, nie skaże ludzi na długotrwałą izolację, doprowadzającą do depresji czy innych chorób, nawet samobójstw. Metodę, która nie zniszczy gospodarki tak, że za chwilę nie będzie z czego utrzymywać służby zdrowia. Przecież ludzie muszą mieć pracę, płacić podatki, żeby ją utrzymać. Jednocześnie kładzie się nacisk na to, by ograniczać lawinowe narastanie zachorowań tak, żeby służba zdrowia jakoś sobie radziła”.

Unsplash

Przecież liczba zachorowań i zgonów w Szwecji rośnie i to szybko.

„Tak, ale nie znacznie szybciej niż w całkowicie zamkniętej Danii. To nie jest tak, że tu są jakieś czary-mary, mamy do czynienia z bardzo zaraźliwym wirusem. Dodatkowe restrykcje mogą zostać wprowadzone, jeśli służba zdrowia będzie nadmiernie obciążona. A na razie służba zdrowia daje radę. W ostatnich tygodniach z pomocą wojska zbudowano wiele szpitali polowych, znacząco zwiększono liczbę miejsc na intensywnej terapii.

W Szwecji podkreśla się, że w tej chwili realną szansą, by uporać się z wirusem ostatecznie, jest wytworzenie odporności w społeczeństwie. Ludzie spoza grup ryzyka, młodzi, silni, u których ta choroba przebiegnie bezobjawowo albo będzie bardzo nieprzyjemnym przeziębieniem, czy nawet bardzo ciężką „grypą”, muszą zachorować, żeby tworzyła się odporność zbiorowa. Oczywiście idealnie byłoby, gdybyśmy w ogóle nie byli w takiej sytuacji, ale nie możemy zamknąć oczu i udawać, że koronawirus nie istnieje. On jest i w najbliższym czasie nie zamierza znikać”.

Dlaczego wciąż nie zamknięto podstawówek i przedszkoli?

„Na ten temat odbyła się duża dyskusja. Po pierwsze uważa się, że zamknięcie przedszkoli i podstawówek bardzo utrudni pracę wielu ludziom, którzy są potrzebni do walki z wirusem. Gdyby je zamknięto, pracownicy służby zdrowia czy firm produkujących maseczki i wszystko to, co jest teraz niezbędne, nie mieliby co zrobić z dziećmi. Wtedy dziećmi zajęliby się dziadkowie, a to właśnie dziadków trzeba chronić i to oni nie powinni spotykać się z najmłodszymi, którzy przechodzą zakażenie wirusem bezobjawowo”.

Czytaj też: SPRAWDŹ czy masz objawy koronawirusa! Wystarczy kliknąć w TĘ aplikację!

Unsplash

Źródło: VIVA

Zdjęcia: Unsplash

Komentarze

Komentarze

Exit mobile version