W związku z porwaniem 10-letniego Ibrahima, w poniedziałek rano w Polsce ogłoszono Child Alert. Poznajcie kulisy tej szokującej sprawy!
Informacje prokuratury
Prokuratura w Antwerpii informuje, że belgijski sąd rodzinny w październiku 2018 roku wydał wyrok, na mocy którego 10-letni Ibrahim miał zostać w Belgii z ojcem, a nie z matką, która wyjechała z nim do Polski. Informację tę przekazał korespondentce RMF FM Katarzynie Szymańskiej-Borginion rzecznik prokuratury Kristof Aerts.
Matka uprowadzonego chłopca – Karolina – twierdzi jednak coś innego.
„On (ojciec – red.) nie ma żadnych praw, ma wyrok sądu z 2017 roku, gdzie odebrano mu wszelkie prawa. Ja jestem jedyną osobą, która ma prawo opieki nad dzieckiem” – mówiła wcześniej dziennikarzom.
Został uprowadzony w Gdyni
10-letni Ibrahim miał zostać uprowadzony przez swojego ojca, Marokańczyka Azeddine’a Oudrissa w niedzielę wieczorem w Gdyni. W poniedziałek rano ogłoszono Child Alert, który ma związek z porwaniem dziecka. Z komunikatu rzecznika prokuratury w Antwerpii – Kristofa Aertsa, wynika, że:
„Decyzją sądu rodzinnego w Antwerpii z 15 października 2018 roku Ibrahim miał zostać z ojcem w Belgii, a nie z matką, która wyjechała z dzieckiem do Polski. Informacja, jakby ojciec został pozbawiony praw rodzicielskich na tę chwilę nie jest prawdziwa. Więcej informacji w tej sprawie nie mogę podać”.
„Jedyny wyrok, jaki znam, to wyrok z 2017 roku przyznający mi pełnię praw. O żadnym innym wyroku nic nie wiem, dowiaduję się teraz” – mówi z kolei pani Karolina, matka 10-latka.
„Z mediów społecznościowych i od Polaków z Belgii wiemy, że wnuczek był widziany na spacerze w Antwerpii. Z tego wynika, że ojciec nie specjalnie się ukrywa” – powiedział dziadek chłopca – pan Kazimierz.
Zeznania matki dziecka
Pani Karolina, która jest mamą uprowadzonego 10-latka twierdzi, że ma pełnię praw do opieki nad synem.
„Mam wyrok belgijskiego sądu, który przyznaje mi pełnię praw do opieki nad dzieckiem” – powiedziała.
Zdaniem kobiety, jej były partner uciekł z synem do Belgii, gdzie jako obywatel Maroka mieszkał od dziecka. Dodała, że próbowała bronić syna, ale pobito ją, a mężczyzna odebrał jej dziecko siłą.
Pobicie i porwanie
W niedzielę wieczorem w Gdyni przed blokiem przy ul. Ledóchowskiego, doszło do pobicia kobiety i porwania dziecka.
„Zaparkowałam auto, wyszłam z synem. Jak staliśmy pod klatką, to ten człowiek zaczął mnie bić, wyrwał mojego syna, który bardzo płakał, krzyczał: „Mamo, pomóż mi”. Podbiegłam do tego samochodu, on się ze mną zaczął szarpać” – relacjonuje zdarzenia kobieta.
Rozmawiała z synem
„Zadzwonił do mnie mój były partner, rozmawiałam z synem, jest on bardzo spokojny, prawdopodobnie podano mu jakiś środek uspokajający. Musieliśmy ze sobą rozmawiać w języku niderlandzkim, bo on nie miał żadnego tłumacza. Moje dziecko powiedziało, że jest wszystko dobrze i że tata miał mu dać jeść i pytał się, czy po niego przyjadę” – powiedziała.
Komentarze
Komentarze