W okresie jesiennym, a szczególnie w ponurym listopadzie panująca aura w żaden sposób nie zachęca do aktywności fizycznej na świeżym powietrzu. O ile jeszcze latem, wycieczki rowerowe czy śmiganie na rolkach przynoszą wiele frajdy, to jesień sprowadza nas na ziemię i wysyła po karnet na siłownię. Zawsze jednak możemy odmówić i znaleźć swój sposób na podkręcenie kondycji i w tych nieprzychylnych miesiącach na wysiłek poświęcić skromne 4 minutki!
Okazuje się, że nie tylko przy regularnych odwiedzinach siłowni mamy szansę na wymarzoną sylwetkę. Czasem takie treningi mogą nudzić, stać się zbyt monotonne. Tym bardziej, kiedy znamy już na pamięć cały rozkład urządzeń naszej ulubionej siłowni, ale mimo to nie uśmiecha nam się przeprowadzka do innej, a i samych treningów zaniedbać też nie bardzo wypada. Wtedy niezłą odmianą może okazać się trening domowy, ktory wcale nie musi być mniej wydajny. Bo gdyby tak, godzinny trening na siłowni skrócić o jakieś 56 minut, a mimo to osignąć podobny efekt? Żaden problem. Dzięki profesorowi Tabacie i jego ekspresowemu wynalazkowi jest to jak najbardziej realne! Pytanie, czy za nim nadążymy.
4 minuty i 7 potów = trening doskonały
Tabata trwa jedynie 4 minuty. Trzeba jednak pamiętać, że należy do treningów bardzo instensywnych. Obejmuje ćwiczenia naprzeminne, które trwają 20 sekund, po czym następuje 10 sekundowy odpoczynek. Przeważnie wykonuje się 8 takich rund. Wymaga jednak 100% zaagnażowania.
Należy jednak pamiętać, że przed traningiem konieczna jest oczywiście rozgrzewka trwająca nawet do 10 minut. Bowiem sama tabata to jedynie 20 sekund wysiłku na maksimum możliwości i 10 sekund odpoczynku. Taki interwał powtarza się 8 razy. Po zsumowaniu wychodzą właśnie całe 4 minuty.
Obecnie popularne są treningi siłowe wykonywane wg interwałów zbadanych przez profesora Tabatę, pomysłodawcę treningu. Najbardziej sprawdzą się ćwiczenia wielostawowe, zmuszające różne grupy mięśni do równoczesnej pracy. Przykład? Szybkie przysiady z wyskokiem na dobry początek i do boju!
Mniej znaczy więcej!
Na zakończenie wysiłku warto mimo trudności pozostać w pozycji stojącej. Następnie zaś wykonać stretching. Co ważne, tabatę wykonuje się maksymalnie 2 razy w tygodniu, ze względu na ogromną intensywność. Nigdy jednak dwa dni pod rząd.
Dodatkowo podejmując się wyzwania tabaty trzeba zrezygnować z regularnych treningów na siłowni. A naprawdę warto, bo ten rodzaj treningu daje błyskwiczne efekty. Wzmacnia wydolność tlenową i beztlenową, ale przede wszystkim pomaga w walce z niechcianymi kilogramami, redukując tkankę tłuszczową i podkręcając metabolizm. Wszystke te korzyści wynikają z krótkiego, ale bardzo zaawansowanego w intensywnośc treningu. Dzięki temu uzyskuje się tzw. efekt after burn, czyli krótko mówiąc przyspieszone tempo spalania kalorii, które może się utrzymywać nawet do 48 godzin po zakończeniu wysiłku.
Okazuje się, że profesor Tabata całkiem sprytnie to wykombinował. Od dzisiaj to pewne, mniej znaczy więcej – przynajmniej z tabatą! 🙂
Zdjęcie główne: https://instagram.com/nycpretty?igshid=1xedbqsn7132q
Komentarze
Komentarze