Ostatnio często słyszymy o falmbirowanych potrawach – czym więc jest ta technika kulinarna?
Słowo flambé po francusku znaczy opalony. Polskie określenie na flambirowanie to tzw. płonący półmisek.
Sama technika polega na podlaniu mocnym alkoholem – np. 40% rumem lub koniakiem – dania znajdującego się na patelni i podpalenie go.
Po ok 20-30 sekundach ogień należy zgasić przykrywając płonące danie pokrywką. W bardziej ekstremalnej wersji płonące potrawy można podawać na talerzu!
Falmbiruje się mięso, drób, owoce morza (poprzez podpalanie tłuszczu), a także owoce np. banany.
Co daje flambirowanie?
Na pewno wspaniały, a czasem wręcz dramatyczny efekt wizualny! Jednak jeśli chodzi o smak, to nie ma jasnej odpowiedzi.
W nieformalnym teście przeprowadzonym przez Los Angeles Times przygotowano karmelizowane jabłka – połowa z nich była flambirowana, druga część nie. I uczestnicy testu nie potrafili znaleźć różnicy…
Z drugiej strony, podczas flambirowania dochodzi do karmelizowania się cukru, więc dla wytrawnych smakoszy różnica powinna być zauważalna.
Do popularnych flambirowanych dań należą desery. Naleśniki Suzette – z nadzieniem pomarańczowym, podawane z podpalonym rumem, tradycyjny Christmas Pudding z płonącym brandy, czy też Bombowa Alaska – ciasto i lody z bezą falmbirowane alkoholem.
Tak więc, czy flambirowanie coś zmienia w smaku potraw czy też jest tylko kulinarnym show – trzeba przekonać się samemu!
(aw), fot.
Komentarze
Komentarze