Kinga Rusin jest matką dwóch córek — Poli i Igi. W swojej książce zdobyła się na szczere wyznanie. Okazuje się, że popularna dziennikarka i prezenterka telewizyjna zmagała się z depresją poporodową.
Pierwszą córkę Rusin urodziła jako 25-latka. Miało to miejsce za granicą — w USA. Dziennikarka przebywała tam wraz z ówczesnym mężem, Tomaszem Lisem, który pracował jako korespondent.
Poród odbył się pod nieobecność Lisa. W trakcie pierwszych dni życia dziecka Rusin również była sama.
Kobieta musiała sama radzić sobie z wychowaniem i opieką nad dzieckiem. Nie mogła liczyć na pomoc bliskich osób. Miała lepsze i gorsze dni. Podczas tych ostatnich myślała o samobójstwie.
Szczerze o tych momentach pisze w książce “Co z tym życiem?”:
“Nigdy tego wcześniej nie mówiłam, ale wydaje mi się, że po urodzeniu starszej córki (miałam wtedy dwadzieścia pięć lat) przeszłam prawdziwą depresję poporodową. Amerykanie nazywają to, jakże romantycznie i subtelnie, baby blues… A ja miałam taki blues, że stojąc na balkonie, na dwudziestym pierwszym piętrze wieżowca, w którym wtedy mieszkałam, zastanawiałam się, czy nie skoczyć…”.
Wsparciem w trudnych chwilach była dla Rusin pediatra Anna Erdman.
Jak się okazuje, z depresją poporodową zmagają się również gwiazdy. Wedle statystyk zmaga się z nią aktualnie ok. 20% kobiet, które zostały matkami.
Zobacz też: Urodziła zdrowe dziecko. PRZEPŁAKAŁA prawie 2 tygodnie
Źródło: Polki
Źródło zdjęcia: Instagram
Komentarze
Komentarze