Testament Krzysztofa Krawczyka. Piękny dom i szokująco niska emerytura dla żony.
Przed laty legendarny muzyk prowadził wystawne i rozrywkowe życie. Jednak w ostatnich latach żył skromnie. Wszystko po to, żeby zabezpieczyć przyszłość swojej rodziny.
Odejście Krzysztofa Krawczyka
Nagłą śmierć artysty była szokiem dla jego bliskich i trzech pokoleń fanów, którzy uwielbiali jego muzykę. Informacja spadła jak grom z jasnego nieba. Wydawało się, że Krzysztof Krawczyk powoli będzie wracał do zdrowia. Na Święta Wielkanocne został wypisany do domu. Ostatnie dni spędził z ukochaną żoną Ewą. Kobieta zapewniała, że przyczyną śmierci artysty nie był covid-19. Krzysztof Krawczyk zmarł na choroby współistniejące.
Testament artysty
W ubiegłą sobotę odbył się pogrzeb lubianego artysty. W jego ostatniej drodze towarzyszyli mu bliscy, przyjaciele i tłumy pogrążonych w żałobie fanów. Legendarny artysta już 10 lat temu pomyślał o swoich najbliższych i spisał testament. W ten sposób chciał oszczędzić żonie i najbliższym dodatkowych trosk po swoim odejściu.
Skromne życie wielkiego muzyka
Super Express podaje, że przez ostatnie lata artysta żył dość skromnie. Bardzo dbał o to, by nie trwonić gromadzonego latami majątku. Zrezygnował z wystawnego życia, do którego był przyzwyczajony przez długie lata. Ukochana żona Ewa dostanie dom w Grotnikach. To było ukochane miejsce Krzysztofa Krawczyka. Muzyk kupił dom okazyjnie. Przed laty wspominał:
„Mogłem dać na dzisiejsze pieniądze 15 tysięcy złotych. Za dom, który wart jest milion. I kto powiedział, że Bóg nie stawia na naszej drodze aniołów?
Artysta przyznał kilka lat temu, że jego emerytura wynosi 1700 złotych. Ta kwota, jak mówił, pozwalała mu na codzienne życie. Ewa Krawczyk po smierci męża ma prawo do renty rodzinnej. Jednak to niewielka suma bo tylko 85 procent z kwoty 1700 złotych. Krzysztof Krawczyk tak mówił o niewysokiej emeryturze, którą otrzymywał:
„Przyzwoitość nakazuje równać się do średniej krajowej,bo niby dlaczego miałbym być faworyzowany”.
źródło: se.pl
zdjęcie: Krzysztof Krawczyk/Facebook