NIE MA czegoś takiego jak „porażka”
„Moc w słabości się doskonali! Nie ma czegoś takiego jak „porażka”. Są doświadczenia, które nie zawsze przynoszą nam to, co byśmy chcieli, ale są one koniecznie do osiągnięcia sukcesu – zawodowego czy osobistego”
Z Małgorzatą Prawdzik, coachem, trenerem biznesu rozmawia Alicja Samolewicz Jeglicka
Alicja Samolewicz Jeglicka: Ciężko nam zaakceptować to, że porażki są częścią naszego życia?
Małgorzata Prawdzik: Są dwie grupy ludzi. Jedni, którzy uznają, że ciąży nad nimi fatum i mają całe życie pecha. Oni po prostu przyjmują to i nic z tym nie robią. Ale jest też druga grupa ludzi, która wierzy, że ma wpływ na swoje życie. Dla nich porażki to coś bardzo cennego. Naprawdę! Dzięki nim mogą dowiedzieć się czegoś o sobie. Nie tylko o pozytywnych aspektach swojego działania, ale też o słabościach. Wymyślić nowe, bardziej skuteczne metody działania. I kiedy takie działania podejmują – odnoszą konkretne rezultaty. Za każdym razem podnoszą się na wyższy poziom. Bo porażki uczą. Są cennymi doświadczeniami.
Ale jak radzić sobie z porażkami? To wcale nie jest łatwe. Człowiek się załamuje…
Tak, dlatego warto chwilę poczekać, by uspokoić swoje emocje. Porażka zawsze związana jest z mniejszym czy większym bólem. Istotne jest, by wykształcić sobie nowe myślenie.
Jakie?
Wszystko, co nas spotyka, jest nowym doświadczeniem. Możemy z tego czerpać naukę. Taka umiejętność nie pojawi się od razu, na to potrzeba czasu. Ale warto zapoznać się z historiami ludzi, którzy osiągnęli sukces. Zauważyć, że zanim pojawił się sukces, były porażki. Takim przykładem może być Henry Ford. Zanim stał się znany i osiągnął ogromny sukces w biznesie, to jego dwie pierwsze firmy zakończyły się fiaskiem. Takich przykładów jest mnóstwo, trzeba tylko się rozejrzeć. Najpierw było kilka porażek, a potem – jeżeli dana osoba umiała wyciągnąć wnioski – to osiągnęła sukces.
W takim razie – jak przekuć porażkę w sukces?
Pierwsze to zadać sobie pytanie – czego taka sytuacja nas nauczyła? Mleko się rozlało. Jesteśmy już w jakimś kłopocie. Postarajmy się spojrzeć na sytuację z pewnym dystansem i zadajmy sobie pytania: czego nauczyłem się na przyszłość? Czego nauczyłem się o sobie? I to jest moment, kiedy możemy się spotkać z oporem – nie dość, że poniosłem porażkę, to jeszcze muszę myśleć o sobie.
Raczej ciężko się do tego zmobilizować…
Tak, ciężko. Tyle, że to jedyne słuszne działanie, by zauważyć, że nie tylko przyczyny zewnętrzne miały wpływ na nasze niepowodzenie, ale również my sami. Może mój sposób działania nie do końca efektywny, może mój sposób myślenia… może należy zrobić coś w sposób inny niż dotychczas.
Jak Pani tak to opowiada – można pomyśleć, że porażka jest dla nas… dobra?
Uważam, że nie ma czegoś takiego jak porażka. Są doświadczenia, które nie zawsze przynoszą nam to, co byśmy chcieli. Jednak są konieczne dla osiągnięcia sukcesu. Bardzo dobry i prawdziwy jest cytat z Biblii: „Moc w słabości się doskonali”. Jeżeli chcemy być mocni i silni powinniśmy być wdzięczni Opatrzności za nasze niepowodzenia. One podnoszą nas za każdym razem o poziom wyżej. Jeśli dziś poniosłam porażkę albo potknęłam się – to jutro będę wzmocniona i będę gotowa na większy sukces. Będę zahartowana. Te słowa z Biblii są prawdą, są rzeczywistością. Porażka jest wtedy, kiedy zaprzestajemy działania. Kiedy stwierdzamy, że na nic nie mamy wpływu. To od naszej interpretacji zależy czy to będzie porażka czy… przeszkoda.
Z którymi porażkami mamy większy problem? Z zawodowymi czy osobistymi?
One się nawzajem przeplatają. Jeśli mówimy o sukcesie to trudno mówić tylko o tym, że ktoś osiągnął sukces zawodowy albo tylko osobisty. Mamy szansę odnieść sukces na wszystkich polach i żyć harmonijnie.
Trochę brzmi jak… bajka.
Faktycznie, może to zabrzmiało trochę jak iluzja i utopia. Ale wierzę głęboko, że tak może być. Musimy zadać sobie pytanie, czym jest dla nas sukces. Potocznie sukces jest rozumiany jako pomyślny wynik jakiegoś przedsięwzięcia. Kiedyś zastanawialiśmy się nad tym w grupie warsztatowej przedsiębiorców. Była burzliwa dyskusja. Jednak zgodnie ustaliliśmy, że sukcesem nie jest jednorazowe osiągnięcie. To kroczenie drogą w której wykorzystuje się swoje zdolności, w której idzie się w kierunku realizacji marzeń, celów i pragnień. Ale nie oznacza to, że po drodze nie ma przeszkód, ani drobnych pochyłości … Nie zawsze jest łatwo. Ale ten główny cel, który zawsze przyświeca mojemu życiu czy biznesowi pozwala mi być na tej właśnie drodze i osiągać sukces.
Skąd brać siły, kiedy cały czas trafiamy na przeszkody?
Może być wiele metod. Jedna z nich to spojrzenie perspektywiczne. W Wielkim Poście pochylamy się nad swoimi słabościami, patrzymy na swój cień. Nie robimy tego po to, by w tym pozostać. Robimy, by potem odczuć i przeżyć radość Zmartwychwstania. Przychodzi mi na myśl św. Paweł, który był szalonym człowiekiem i dokonywał niesamowitych wyzwań i działań. On z jednej strony miał wielką siłę i wiedział, w którym kierunku zmierza, ale potrafił też położyć swoją ufność w Bogu. Weźmy z niego przykład. Poznajmy swoje mocne strony i idźmy w kierunku realizacji marzeń. Ale – by nie popaść w zbytnie zadufanie – pamiętajmy o swoich słabych stronach. Kiedy koncentrujemy się na działaniu – zaufajmy, że będzie dobrze, że ktoś czuwa, że jesteśmy drodzy Bogu…
Jak w trzech krokach przemienić porażkę w sukces?
Pierwszy – zastanowić się nad tym, czego się nauczyłam. Drugi – jak mogę to zmienić w przyszłości. A trzeci to po prostu podjęcie kolejnego działania, czyli nie pozostawanie w marazmie. Św. Augustyn powiedział „dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”. I nawet jeśli poniesiemy kolejną porażkę, to wiemy, jak z niej wyciągnąć lekcję i dążyć do sukcesu.
DS, źródło: Stacja7.pl