Choroba ZABIŁA ją w 10 DNI. Lekarz ZBAGATELIZOWAŁ OBJAWY

Simon Thomas zdecydował się podzielić historią swojej żony, która wskutek źle postawionej diagnozy przez lekarzy zmarła w ciągu 10 dni od pojawienia się objawów. Lekarze myśleli, że cierpi z powodu grypy. Ostatecznie okazało się, że to poważna choroba.

Odsyłana do domu
Gemma udała się do lekarza w listopadzie. Objawy, z którymi się zmagała, wskazywały na grypę. Było to m.in. zmęczenie, duszności, nocne poty i dolegliwości bólowe mięśni. Lekarz polecił jej odpoczywać w domu.

Jednak kobieta wciąż źle się czuła i kilka razy wróciła do niego. Za każdym razem lekarz zalecał jej powrót do domu i wypoczynek. W końcu wskutek bardzo złego stanu Gemma trafiła do szpitala.

Białaczka
Stwierdzono u niej białaczkę szpikową w ostrej postaci. Rozpoczęto chemioterapię. Na początku dobrze reagowała na leki, potem jej stan się pogorszył. Gemma zmarła 4 dni później. Osierociła 8-letniego syna.

Apel do lekarzy
Jej mąż, Simon, zdecydował się opowiedzieć o rodzinnym dramacie, aby uświadomić wszystkich, jakie ryzyko niesie bagatelizowanie objawów chorobowych. Apeluje do lekarzy rodzinnych, aby zlecali pacjentom badania krwi. Kobieta takiego zalecenia nie otrzymała.

W swoich mediach społecznościowych opublikował post o treści:

Moja żona Gemma trzy razy w ciągu sześciu dni była u lekarza. Za każdym razem odsyłał ją do domu i kazał odpoczywać. Cztery dni po ostatniej wizycie u lekarza ogólnego była martwa. Musimy uczulić lekarzy pierwszego kontaktu i przeszkolić ich, by potrafili rozpoznać nowotwór krwi.

Pamiętajmy, że symptomy nowotworów krwi mogą być podobne do objawów grypy lub przemęczenia.

Źródło: stuff.co.nz
Źródło zdjęcia: Instagram/ @simonjthomassky

Komentarze

Komentarze