Nie każdy z nas miał dzieciństwo, o którym mógłby napisać książkę pełną słońca. Nie każdy pamięta wspólne wakacje, długie rozmowy z tatą, śniadania jedzone bez pośpiechu. Ale są tacy ojcowie – coraz częściej spotykani – którzy z braku chcą uczynić fundament. Którzy z ciszy własnego dzieciństwa budują symfonię dla swoich dzieci.
Jednym z nich jest Marcin Szreder, którego słowa opublikowane na TikToku poruszyły serca tysięcy rodziców. To manifest nowoczesnego ojcostwa – czułego, obecnego, świadomego. Artykuł, który właśnie czytasz, to nie tylko rozwinięcie jego myśli. To także zaproszenie, byś zatrzymał się na chwilę i zapytał: „Czego ja chcę nauczyć moje dziecko?”.
Otwarta księga zamiast zamkniętej szuflady
„Chcę, by świat był dla niej otwartą księgą pełną przygód” – pisze Szreder. I trudno o piękniejszą metaforę rodzicielstwa. Bo przecież to właśnie my, rodzice, pokazujemy dzieciom pierwsze strony tej księgi. Od nas zależy, czy będą to nudne notatki ze szkolnych wykładów, czy porywająca opowieść, w której każde zdanie budzi ciekawość.
Podróże, odkrywanie nowych miejsc, otwartość na inne kultury i doświadczenia – to nie luksus. To inwestycja w człowieka. Bo dziecko, które pozna świat, rzadziej będzie się go bało. A dziecko, które doświadczy różnorodności, szybciej zrozumie, że różnice nie dzielą – tylko wzbogacają.
Odwaga, która nie krzyczy
W świecie, który często premiuje siłę i pewność siebie, warto przypomnieć, że odwaga to nie tylko głośne „nie!”. To także ciche „tak” wobec siebie. Szreder pisze o córce, która „z podniesioną głową kroczy przez życie i wierzy, że może wszystko”. To marzenie nie o dziecku idealnym, lecz o dziecku wolnym od lęku, wolnym od cudzych oczekiwań.
Jak to osiągnąć? Dając przestrzeń. Na błędy, na emocje, na niepewność. Pokazując, że można się bać i nadal iść dalej. Że można się przewrócić – i nadal być kochanym.
Dobro jako kompas
„Pragnę, by była dobra dla ludzi” – pisze dalej ojciec. Nie grzeczna. Nie posłuszna. Dobra. To ogromna różnica. Bo „grzeczne” dziecko spełnia oczekiwania. „Dobre” – działa w zgodzie z własnym sercem.
Współczesne rodzicielstwo coraz częściej odchodzi od kontrolowania na rzecz towarzyszenia. Zamiast kar – rozmowa. Zamiast „bo tak trzeba” – „co o tym myślisz?”. Dziecko, które czuje się rozumiane, łatwiej rozumie innych. A to właśnie empatia i zdolność wybaczania są dziś walutą o największej wartości.
Ojciec jako przewodnik, nie dyrektor
Jest w słowach Szredera coś, co może poruszyć każdego rodzica: „jeśli będę dla niej najlepszym przewodnikiem, spełnię swój najważniejszy cel jako ojciec”. Nie „menadżerem sukcesu”. Nie „sponsorem życia”. Przewodnikiem.
To rola, która wymaga obecności, nie perfekcji. Przewodnik idzie obok. Tłumaczy. Pokazuje. Czasem pozwala się zgubić, by nauczyć się wracać. Przewodnik ufa. I wie, że dziecko samo odnajdzie swoją drogę – jeśli wcześniej nauczy się patrzeć z miłością.
Uśmiech, który wszystko wynagradza
Na końcu – jak klamra – pojawia się zdanie, które wielu z nas mogłoby powtórzyć za Szrederem: „Bo nie ma nic cenniejszego od jej uśmiechu. I zrobię wszystko, by nigdy z jej twarzy nie zniknął.” To nie oznacza życia bez trudności. To oznacza, że będziemy przy tym uśmiechu trwać – nawet gdy pojawią się łzy.
Bo czasem najważniejszą lekcją, jaką możemy dać dziecku, jest ta: „Zawsze będę obok. Niezależnie od tego, jaką stronę tej opowieści teraz przeżywasz.”
źródło zdjęcia: tiktok
Magdalena Kwiatkowska