Statystyki są zatrważające! Polki chodzą do ginekologa TYLKO WTEDY, KIEDY MUSZĄ?
Najnowsze statystyki są zatrważające. Okazuje się, że Polki bardzo rzadko bywają u ginekologów. Możemy wręcz pokusić się o stwierdzenie, że chodzą do ginekologa wyłącznie wtedy kiedy muszą. Dlaczego tak się dzieje? Na to pytanie odpowiada specjalista, ginekolog dr Grzegorz Południewski.
Polki chodzą do ginekologa tylko, jak zachodzą w ciążę albo są chore?
Niestety często chodzą do ginekologa, tylko wtedy, gdy muszą chodzić. Pewien limit wizyt w ciąży trzeba wykonać, żeby dostać potem prezent od państwa w postaci becikowego. Ale to nie tylko to zmusza Polki do chodzenia do ginekologa. Jest rzeczywiście bardziej świadome podejście do ciąży niż to bywało kilkanaście lat temu. Wiele kobiet zdaje sobie sprawę, że taka opieka jest konieczna, że trzeba odbyć tych kilka wizyt, żeby ciąża zakończyła się szczęśliwie. Już rzadko zdarza się tak, że przychodzą kobiety, które mają wpisaną jedną wizytę na początku ciąży, a są przed porodem.
Mają większą wiedzę na temat swojego ciała niż kilkanaście lat temu?
Z wiedzą jest różnie. Ze świadomością ciała też bywa różnie. Generalnie kobiety bardziej dbają o siebie w ciąży. Patrzą na wagę, patrzą, jak zmieniają się w ciąży. Patrzą też na przyszłość swojego potomstwa w tym sensie, że starają się uzupełniać witaminy, mikroelementy. To są takie sygnały, że tym matkom na tych ciążach naprawdę zależy. I bardzo dobrze, że one to robią, że nie leżą i nie czekają aż ten akt narodzin nastąpi i będą mogły sobie pokrzyczeć na porodówce.
Dla wielu kobiet wizyta u ginekologa to niestety przeżycie traumatyczne – wynika z raportu Grupy Edukatorów Seksualnych Ponton.
I to jest smutne, ponieważ często z tego powodu kobieta odwleka wizytę u lekarza i przychodzi do niego, gdy jest zbyt późno. Kiedy objawy chorobowe, problem jest już tak nabrzmiały, że zostają już tylko solidne formy leczenia.
Powodów tego jest wiele: wstyd pacjentek przed ginekologiem, nieprzyjazne gabinety ginekologiczne i zachowanie samych lekarzy
Tak i to jest przejaw braku profesjonalizmu. Nie chodzi o to, że inaczej traktujemy starszą pacjentkę, a inaczej dziewczynę, która pierwszy raz przyszła do ginekologa, bo powinniśmy i jedną i drugą traktować tak samo delikatnie i na zasadzie współczucia. Ale przede wszystkim chodzi o to, że inne pytanie, inne tempo rozmowy będzie, kiedy rozmawiamy z bardzo młodą osobą, która widać, że jest skrępowana, a zupełnie inaczej możemy rozmawiać z mężatką, mającą trójkę dzieci kobietą. Wiadomo, inne doświadczenia wyjściowe. Bardzo często te konflikty, o których Ponton wspomina, są związane z paternalistycznym podejściem lekarza do pacjentki, które też nie jest profesjonalne, czyli ja jestem mądry, a ty się głupiutka posłuchaj.
Plus takie elementy, jak jednorazowe spódniczki też są obowiązkowym elementem. Za groszową cenę.