Dzieci są naszym lustrem

W naszych dzieciach przeglądamy się jak w lustrze. Patrząc na nich, widzimy siebie samych – nasze gesty, nasze zachowania. Słuchając ich, słyszymy siebie.

Było mi bardzo miło, gdy pewnego dnia Pani Niania opowiadała:

– Młodszy siedział koło mnie na ławce i machał nogami, i w pewnym momencie mnie kopnął, a zaraz potem powiedział „Psieplasiam Pani Danusiu”.

Uśmiecham się z rozczuleniem, gdy Starszy negocjuje z Młodszym w sprawie bajki, którą będą oglądać na dobranoc:

– Richardzie, a może obejrzymy nie Uszatka, tylko Reksia? Dawno Reksia nie było. Co ty na to, Richardzie?

– Leksia? Leksia?… Ociwiście, bjaciśku!

Albo gdy któregoś ranka krążyłam po domu (tu okno uchylić, tam łóżko zaścielić, ówdzie pranie zdjąć z suszarki…) i dobiegło mnie z pokoju dzieci:

– Jedna rąsia… a teraz druga… No świetnie ci poszło! Brawo!

Zajrzałam zaintrygowana, a tam Młodszy zakładał bluzę pod czujnym okiem brata.

Odczuwam satysfakcję, gdy bez przypominania mówią „dzień dobry” sąsiadom. Z rozpędu pozdrawiają wszystkich, którzych spotykają na drodze, co jest przyjemnym zaskoczeniem dla pozdrawianych.

Z trudem hamuję śmiech, gdy od rana mamy Francję-elegancję:

– Mamusiu, czy mogę się uczesać?

– Tak synku, twój grzebień jest w szufladzie.

– Dziękuję za pozwolenie.

Puchnę z dumy, gdy całkiem niespodziewanie, w środku awantury o zabawkę pada magiczne „proszę” i ten, który gotowy był bronić do krwi kawałka plastiku, oddaje go spokojnie drugiemu.

Albo gdy podczas zabawy w sklep Młodszy podchodzi do lady, za którą urzęduje Starszy i recytuje:

– Dzien dobly panu, ciałbym kupić jakiegoś ciąśke. Do widzienia, dzienkuje!

Niestety trafiają się też sytuacje, gdy jest mi zwyczajnie wstyd, kiedy słyszę, co za mną powtarzają.

Często jestem zaskoczona i PRZYSIĘGŁABYM, że ja tak nie mówię! Ale mówię, niestety. Bardzo bym chciała trzymać język na wodzy, bo przecież znam wartość słowa, cenię wartość słowa i drażnią mnie ludzie, którzy plotą bez sensu. A ja tak właśnie plotę i rzucam ostrzejszym słowem, ze zmęczenia, z irytacji, z frustracji, z czegokolwiek.

W naszych dzieciach przeglądamy się jak w lustrze. To jest niezwykłe doświadczenie, które raz jest wiktorią, innym razem przestrogą, a zawsze fascynującą lekcją życia. Trzeba tylko uważnie patrzeć i słuchać.

Dorota Smoleń

Komentarze

Komentarze