Profilaktyka przede wszystkim. Jakie badania wykonywać i przed jakimi chorobami mogą nas ustrzec?

W kinie Botoks, w szpitalach strajki, na poczekalniach kolejki, a pacjenci nadal chorzy. Wolna amerykanka lekarzy kontra Polacy! 

 

Lekarz powie, że nie zarabia, pani w recepcji, że nie ma terminów, a chorzy, że nie umierają bo umieją leczyć. Kto ma rację? Jedna noga, dwóch lekarzy i trzy diagnozy? – niestety to nie fragment żartu, a przykra rzeczywistość. Każdy docenia naukę i zaangażowanie absolwentów medycyny, ale czy to przypadkiem nie jest tak, że nikt nie jest święty?

 

Na początek Botoks w kinach. Szał ciał, oklaski i strzelający popcorn – masa krytyki, trochę pochwał, premiery, tysiące złotych na bilety i nagle protest lekarski. Lekarze się bronią, fani Vegi atakują! Pytanie, tylko czy całe to niezadowolenie z lekarzy to wina tylko mocno przerysowanego filmu? Leczą, leczą i wyleczyć nie mogą. My chcemy zdrowia, a oni podwyżek, ale czy to przypadkiem nie jest tak, że winny w tym wszystkim jest system?

 

Warto na trzeźwo i warto indywidualnie spojrzeć na sprawę – nie każdy lekarz to aktor z Botoksu, a nie każdy krytykant to anonimowy hejter. Prawda jest taka: w Polsce nie jest kolorowo jeśli mówimy o Narodowym Funduszu Zdrowia. Kolejki jak były tak są, za białe plomby trzeba zapłacić, operacja bolesnych żylaków to płatny zabieg estetyczny, a proste zęby mają tylko dzieci bogatych rodziców.

 

Zupełnie przypadkowo zamieszczamy wpis, który pojawił się na Facebook’u wraz z wymownym zdjęciem.

Zdjęcie użytkownika Moni So.

matka lekarka rezydentka

Nie lubię rozmawiać o pieniądzach.
To poniżej pewnego poziomu, trochę żenujące.

Ale w tygodniu Protestu Głodowego Lekarzy. W tygodniu Botoksu w kinach. W tygodniu, kiedy przeczytałam największą ilość obrażających mnie komentarzy wystawianych przez anonimowych użytkowników internetu, osądzających zbiorowo lekarzy.. nie mogę tego przemilczeć.

Głośno o tym ostatnio, więc pewnie wiecie już o tym, że jako lekarz rezydent zarabiam 14zł netto za godzinę pracy. Dużo i niedużo, każdy ocenia ze swego pułapu.

W ciągu godziny pracy przyjmuję średnio 5-6 pacjentów. Każdy oczekuje – i słusznie – że zostanie wysłuchany, że go zbadam, przejrzę dotychczasową dokumentację, zweryfikuję dotychczasowe leczenie, analizując wskazania i przeciwwskazania dla konkretnego pacjenta w danej jednostce chorobowej. Że wystawię receptę, napiszę ZUS ZLA (tzw.L4). Okoduję w systemie i rozliczę w funduszu. W ciągu 10-12 minut.

5-6 pacjentów w godzinę? Rachunek jest łatwy.
14 zł: 5 lub 6 –>2.8 lub 2.3 zł / pacjenta.

Nie oceniam tej kwoty. Pozostawiam to Wam. Ale na tyle Ministerstwo Zdrowia wycenia Ciebie, Twoje dziecko i Twojego ojca, kiedy przychodzi do poradni w ramach NFZ. Tyle ja – lekarz rezydent – „dostaję” za wzięcie odpowiedzialności za zdrowie i życie najbliższych Tobie osób. Pamiętaj o tym proszę przy następnej wizycie w przychodni.

Nie uważam, że pensja 2200zł (którą chciałabym dostawać, gdyż od prawie roku będąc na urlopie macierzyńskim, dostaję 80% tej kwoty, czyli ok 1700zł) jest pensją głodową. Bo co mieliby powiedzieć moi pacjenci z emeryturą o połowę niższą.

Ale jeśli chciałabym w tej kwocie zawrzeć jakiekolwiek kursy, szkolenia, podręczniki – no nie ma szans. Nie wiem, jak spędziliście ostatnią niedzielę, ale ja przyjęłam 50 pacjentów i stwierdziłam jeden zgon. Nie byłam na obiedzie u rodziców ani nie spędziłam niedzieli z mężem i 11-miesięczną córką. Nie narzekam. Tak wybrałam. Chcę w niedługim czasie pojechać na jeden- dwa kursy, każdy za kilka tysięcy złotych. Zapłacę za nie z własnej kieszeni, nikt mi ich nie dofinansuje. Nie oczekuję, że Państwo mi za te kursy zapłaci. Że poda mi narzędzia do pracy. Nie. Chcę i mogę na nie uczciwie zapracować. Ale czy naprawdę muszę pracować po 250-300h miesięcznie żeby było mnie stać na własny rozwój??

Oczywiście, że pracujemy w innych miejscach. Nie wnikam, co robią moi znajomi w swoim wolnym czasie. Czasem tylko zazdroszczę wszystkich „normalnych” popołudni, kiedy po pracy wracają do domu na obiad, „normalnych” weekendów i świąt z rodziną i przyjaciółmi. Innych z kolei podziwiam za dodatkowe zlecenia w korporacjach, kolejne projekty w „budowlance”, nadgodziny w KGHM, które realizują, bo mają do tego prawo, chęć/potrzebę. Kosztem swojego czasu, kosztem wolnych popołudni i weekendów. Każdy dokonuje swoich wyborów, organizuje swój wolny czas w sposób, jaki uważa za słuszny i nic nikomu do tego.

W załączeniu moja regularna pensja rezydencka, wpływająca na konto co miesiąc. Żeby rozwiać spekulacje dotyczące milionów wpływających na konta młodych lekarzy. Jest to pensja za pełny etat rezydencki, 80% w trakcie całego urlopu macierzyńskiego. Jej ocenę pozostawiam Wam. Ale nie chcę, by dziwiło Was, że dopóki nie zmieni się finansowanie publicznej służby zdrowia, dopóty lekarze będą wybierać pracę w sektorze prywatnym. I zdziwi mnie, jeśli kogoś to zdziwi.

*Wynagrodzenie rezydenckie dostawać będę do końca specjalizacji czyli do ok. 34-35 r.ż.

Pozdrawiam każdego wycenionego przez Państwo Polskie na 2.5zł.

Matka lekarka rezydentka

Źródło: facebook
fot.: facebook / pixabay
kg

Komentarze

Komentarze

Adam Rapacki

Kilka słów o mnie