Urodziła się jako Michał. Dzisiaj Kasia świętuje DZIEŃ KOBIET!

Kasia Gauza urodziła się mężczyzną. Rodzice dali jej na imię Michał. Od zawsze czuła się kobietą uwięzioną w ciele mężczyzny. Dzisiaj bez obaw może mówić o swojej tożsamości i o swoich uczuciach, ponieważ czuje się Kasią – kobietą, z makijażem i damskim ubiorem. O swojej historii postanowiła opowiedzieć dziennikarzom Wirtualnej Polski.

Od niedawna jesteś Kasią. Kiedy zaczęłaś się tak przedstawiać?

Kasia Gauza: W sierpniu 2017 roku. Ale to był proces. Czułam już w przedszkolu, że nie przystaję do tego, kim się urodziłam. W podstawówce zasypiałam i chciałam się obudzić rano w ciele kobiety. Będąc z mniejszej miejscowości i nie mając dostępu do fachowej wiedzy, z transpłciowością spotkałam się chyba dopiero na studiach. Wtedy zaczęłam to pomału układać głowie. I od 6 lat mam kobiecą ekspresję, zgodną z tym, co czuję – ubieram się kobieco, mam makijaż. A od dwóch lat używam imienia Kasia.

Co to znaczy dla ciebie być kobietą?

Od razu pomyślałam o aktywizmie. Być kobietą, to być osobą zaangażowaną i aktywną. W ciągu ostatnich lat tyle się zmieniło. Ten stereotyp kobiety siedzącej w domu został obalony. Być kobietą to być silną, otwartą osobą. Tak to dzisiaj wygląda. Tak się czuję wewnętrznie, ale niestety, wciąż wiele różnych stereotypów utrudnia kobietom funkcjonowanie w społeczeństwie. Przekonałam się o tym na własnej skórze.

Co masz na myśli?

Na przykład postawę: jesteś kobietą, to ja ci wytłumaczę. Pokażę ci. Wcześniej tak nie miałam. A teraz mężczyznom uruchamia się poczucie, że muszą coś za mnie zrobić. Takie trochę traktowanie kobiety jako nieporadnej osoby. Obserwuję to na spotkaniach firmowych czy w działaniach społecznych. W grupie to facet najczęściej wyrywa się do mówienia, próbuje zdominować resztę osób swoją wizją i różnymi mądrościami. Nawet jeśli ma małą wiedzę na dany temat lub nie ma jej wcale. Byłam świadkinią dość przykrych sytuacji na demonstracjach, gdzie nieprzygotowani mężczyźni palili się do przemawiania, a kompetentne kobiety były gaszone,

Pracujesz głównie z mężczyznami. W IT.

Przemysł IT jest bardziej otwarty na specjalistów i specjalistki, niezależnie od tego kim są, ale wciąż kobieta bywa traktowana protekcjonalnie. Na zasadzie: rozumiem, co masz do powiedzenia, ale nie biorę twojego zdania pod uwagę. Spotkałam się z presją na wprowadzanie pewnych rozwiązań, które wiedziałam, że się nie sprawdzą, ale liczyło się zdanie szefa mężczyzny, bo moje wątpliwości uznano za niepoważne. Po fakcie okazało się, że miałam rację. W drugą stronę, nie najlepsze pomysły mężczyzn były brane za pewniki do wdrażania, bez szczegółowych pytań czy podważania kompetencji.

Wciąż istnieje fałszywe przekonanie, że to mężczyzna jest silny, ma własne zdanie, potrafi mądrze ocenić sytuację, pokieruje nas w dobrą stronę. Mężczyzna to po prostu profesjonalista.

A kobieta?

Kobieta w grupie musi zapracować na swoją pozycję . Nie jest na starcie traktowana jako równa. Brakuje nam tego zaufania.

Zostałaś gdzieś poza pracą tak potraktowana?

Na wizytach u specjalistów. Spotkałam się z arogancją lekarzy-mężczyzn, którzy traktowali mnie z góry, protekcjonalnie, jak tak zwaną głupią gęś – to nie jest tylko moje doświadczenie, ale w takich przypadkach mogła grać też sprawa transpłciowości. Nawet osoby wykształcone na kierunkach medycznych mogą nie orientować się w tych sprawach i traktować czyjąś tożsamość z przymrużeniem oka.

Tak na co dzień, odczuwasz różnicę w odbiorze?

Tak. Zaczęły się pojawiać sytuacje, w których facet biegnie, by otworzyć mi drzwi i trzyma je i czeka. To strasznie głupie. Przecież ja mogę sama sobie te drzwi otworzyć. Samochody się zatrzymują przed pasami, żebym mogła przejść przez jezdnię. Wcześniej to było bardzo rzadkie. Zwróciłam na to uwagę.

Ale poza tym… na ulicy faceci potrafią traktować kobiety jako swoją własność. Mogą zagwizdać, skomentować, zupełnie otwarcie. I ja nie mówię o sytuacji, w której facet jest pijany. Myślą, że mogą sobie na to pozwolić. Ja nie znałam takich zachowań żyjąc jako mężczyzna.

Z tego co mówisz wynika, że mając porównanie, czujesz, że kobietom jest trudniej.

Bo tak jest. Myślę, że trzeba mieć o wiele grubszą skórę. Musimy pracować bardziej i pokazywać się mocniej, niż mężczyźni. Nawet w przemysłach, w których coraz bardziej stawia się na różnorodność, jak IT. Do tego dochodzi problem tzw. syndromu oszusta, czyli braku wiary we własne umiejętności, na które wiele z nas cierpi. Mimo że posiadamy obszerną wiedzę i wszystko to, co czyni z nas wartościowe osoby. Ale mamy też coś co nas wzmacnia – siostrzeństwo – czyli wspólne działanie kobiet, wspieranie się. To daje dużą siłę.

W takim razie – czy z czymś jest kobietom łatwiej?

Z racji na mój aktywizm pewnie łatwiej mi mówić o tym, co jest źle, co jest do zmiany w naszym kraju, ale dostrzegam też miejsca, gdzie żyje nam się lepiej. Istnieje stereotyp, że kobiety są bardziej emocjonalne – co często wykorzystuje się przeciwko nam – ale przewrotnie uważam to za pewien przywilej, że mamy prawo do okazywania uczuć. Po prostu. Łatwiej się z tym żyje, kiedy nie trzeba dusić problemów w sobie. Mężczyźni to prawo muszą sobie wywalczyć.

Wróćmy do pierwszego pytania. Co to znaczy być kobietą?

Być kobietą, to być osobą często silną, z kompetencjami i wiedzą, ale nie zawsze tak odbieraną. Być kobietą, to być osobą, która musi sobie często radzić z pewnego rodzaju frustracją. Cały czas coś udowadniać bardziej i starać się bardziej. Ale to się na szczęście zmienia na naszych oczach.

Źródło: Wirtualna Polska (rozmowa Magdaleny Raduchy)

Źródło zdjęcia: Instagram Kasi Gauzy

Zobacz też: Rzucają SEREM w swoje dzieci! Bulwersujące ZACHOWANIE INSTA MATEK

Komentarze

Komentarze