Co się dzieje z GRYCANKAMI?! Dostały ZAKAZ pokazywania się w mediach!
Kilka lat temu Marta Grycan razem z trzema córkami często pokazywały się na imprezach i w mediach. Chętnie pozowały na ściankach i uczestniczyły w sesjach zdjęciowych. Potem nagle zapadły się pod ziemię!
Polskie Kardashianki?
Marta Grycan chętnie korzystała z popularności i bogactwa, które dawał biznes jej teścia, Zbigniewa Grycana. Firma, która od dziesięcioleci produkowała lody jest dochodowym biznesem. Marta Grycan i jej córki pławiły się w luksusach i brylowały na warszawskich salonach. Pozowały na polskie Kardashianki. Kochały sławę i pieniądze.
Kariera i sława
Marta Grycan i jej córki wzbudzały wiele kontrowersji i emocji. Marta doczekała się własnego programu na kanale TLC. Zajęła się w nim gotowaniem. Wydała też trzy książki. Jej córka Weronika bardzo nieśmiało korzystała z nagłej sławy. Nie lubiła ścianek i imprez branżowych. Co innego Wiktoria. Ta była jak jej matka. Kochała sławę i błysk fleszy. W wywiadzie dla Gali Marta Grycan tak mówiła o swoich pociechach:
Weroniki nie interesuje blichtr, pokazy mody, imprezy. Ona żyje w swoim świecie. W Wiktorii znalazłam bratnią duszę i błędem byłoby trzymanie jej na siłę w domu.
Koniec popularności?
Sława Grycanek wiązała się też jednocześnie z wieloma niepochlebnymi komentarzami internautów. Tego miał zdecydowanie dość teść Marty, Zbigniew Grycan. Uznał, że wątpliwa sława synowej i wnuczek źle wpływa na jego firmę i renomę, na którą pracował od wielu lat. Nestor rodu postawił Marcie ultimatum. Albo usunie się w cień, albo zostanie usunięta z jego testamentu. W 2016 roku Grycanki zniknęły z mediów. Ich profile w mediach społecznościowych zyskały status „prywatny”.
Życie po sławie
Cukiernia Marta Grycan popadła w długi. Książki się nie sprzedały, a Grycanki nagle zniknęły z rodzimego show biznesu. Marta Grycan nadal podróżuje i fotografiami z zagranicznych wojaży dzieli się w mediach społecznościowych. Natomiast jej córki zarabiają na życie i ani myślą wracać na ścianki.
Źródło: Plotek
Zdjęcia: Facebook/Marta Grycan